poniedziałek, 8 czerwca 2015

W 80 dni do wakacji - dzień 10 i 11

Dzień 10 i 11 wyzwania W 80 dni do wakacji przypadły na weekend. I jak to w letni weekend bywa wyłamałam się od trzymania się zasad...choć nie do końca :)
W sobotę dzień zaczęłam od szklanki wody i połowy banana.
Pognałam też z rana na siłownię i zrobiłam 30 minutowy trening na rowerku stacjonarnym, do tego 30 przysiadów i rozciąganie na koniec.
Śniadanie zdecydowanie wpasowało się w zasady wyzwania (400-480 kcal): jajecznica z szynką, dwie kromki żytniego chleba oraz kilka pomidorków, sól, pieprz, pół łyżeczki oliwy z oliwek.
Potem mieliśmy zaplanowanego grilla, więc nie ma co dzielić tego na posiłki ani liczy kalorii. Resztę soboty można zaliczyć do cheat day :) I to by było na tyle jeśli chodzi o sobotę.
W niedzielę rano kawa i woda, do tego eanglish breakfast (400-480 kcal), które również spełnia wymogi wyzwania. Dwa kawałki grillowanego boczku, 1 tost, 4 łyżki fasolki. Potem pojechaliśmy nad morze i zakończyło się liczenie kalorii. Wpadły dwie słodkie przekąski, trochę alkoholu i sporych rozmiarów obiad. Jedyna pociecha w 11,5 kilometrowym spacerze, który odbyliśmy w niedzielę,
Ale! Weekend zaliczam do udanych i już mówię Wam dlaczego. Nie sądzę abym dramatycznie przekroczyła dzienną dawkę, natomiast na pewno nie były to posiłki, które spełniały by wymogi wyzwania, a przede wszystkim za dużo słodkich wpadek i jednorazowo za duże porcje. Natomiast, spędziłam bardzo udany weekend, naładowałam akumulatory na kolejne dni i nie uważam tego weekendu za całkiem straconego pod względem wyzwania – w końcu sporo ruchu jednak zaliczyłam więc chociaż trochę udało się zrównoważyć inne jedzenie. To z czego jestem dumna, to pobudka o 8 rano w sobotę tylko po to żeby iść na siłownię i zaliczyć trening, bo wiedziałam, że później nie będzie już o tym mowy.

A dziś poniedziałek, pojemniki naszykowane, wracamy do rzeczywistości i walczymy dalej! 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz