środa, 17 czerwca 2015

Centymetr prawdę Ci powie.

Minęło 20 dni odkąd rozpoczęłam walkę sama ze sobą. Jak wspominałam wtedy, chciałabym schudnąć, przestawić się na zdrowszy tryb życia, czuć się lepiej. Mimo, że w zeszłym roku udało mi się schudnąć 10 kilo, pozbyć się dużej ilości cellulitu i nabrać dużo zdrowszych nawyków żywieniowych zmarnowałam to przez ogólne lenistwo i to, że ciężko taki tryb życia utrzymywać samej. Ale ponieważ wiem, że mogę tylko muszę się postarać postanowiłam rozpocząć od nowa. Żeby mieć większą motywację i sposób na kontrolowanie samej siebie musiałam znaleźć jakieś rozwiązanie. I tak powstało moje wyzwanie W 80 dni do wakacji. Wspominałam też, że wakacje nie są jedynym celem, raczej pierwszym etapem w drodze do celu. ¼ czasu do urlopu za mną więc dzisiaj krótkie podsumowanie tego okresu. Zapraszam.
Zacznę od rzeczy najbardziej brutalnej czyli mierzenie i ważenie. 20 dni temu zmierzyłam się w talii, brzuchu, biodrach i w najszerszym miejscu pośladków. Dziś po 3 tygodniach mogę śmiało powiedzieć, że w talii zgubiłam 2 centymetry, w brzuchu i pośladkach po 1 centymetrze. Nie zmierzyłam się w udach i pod biustem co zamierzam uczynić dzisiaj. P. zauważył, że znacznie wyszczuplała mi twarz. Niestety jeśli chodzi o wagę, pozostaje ona nie zmieniona. Jeśli chodzi o stracone centymetry to niby wygląda na niedużo, ale można już wyczuć większy luz w spodniach Kolejne mierzenie za 20 dni. Co do wagi...hmm ciężko mi stwierdzić czemu nie drgnęła ale wiem co zamierzam z tym zrobić – będę walczyć dalej!
Na pewno bardzo pomocne będą uwagi mojej siostrzenicy, już niedługo Pani dietetyk. Po analizie moich jadłospisów przedstawiła mi kilka punktów, które powinnam wziąć pod uwagę przy komponowaniu posiłków, co powinno pomóc mi nie tylko zdrowiej się odżywiać ale również zgubić kolejne centymetry.
Przede wszystkim bardzo mnie zaskoczyła mówiąc, że dostarczam swojemu organizmowi za mało energii, czyli kalorii. Ale też, że muszę je dostarczać w trochę mądrzejszy sposób.
Jeśli chodzi o składniki odżywcze to zdarza mi się przekroczyć zapotrzebowanie na białko w ciągu dnia, więc muszę tego bardziej pilnować.
Potem pojawia się cała lista składników, których przyswajam za mało.
Węglowodany – zdecydowanie za mało. Koniecznie jeść więcej warzyw i owoców.
Błonnik - zdecydowanie za mało. Koniecznie jeść więcej warzyw i owoców.
Żelazo – za mało.  Żeby uzupełnić braki najlepiej włączyć do jadłospisu wątróbkę, czerwone mięso.
Wapń – za mało. Do posiłków włączyć więcej (do wyboru) sera białego, kefirów, maślanek, jogurtów naturalnych bądź greckich.
Magnez – za mało. Do diety dołączyć orzechy, pestki,więcej banana, gorzką czekoladę.
Potas – za mało. Uzupełnić braki suszonymi owocami np morele czy figi, jeść grejpfruta, awokado, ziemniaki, kiwi, banana, pomidory.
Sód – pilnować, bo łatwo przekroczyć jego zapotrzebowanie. Zamiast dosalać lepiej przyprawiać potrawy ziołami.
Job – za mało. Do menu włączyć więcej ryb morskich – łosoś, tuńczyk.
Witamina D – za mało. Tutaj też pomogą ryby i wystawianie się do słońca...tylko, że ja mieszkam w Londynie...;)
Witamina PP – za mało. Do posiłków dołączyć orzeszki ziemne, migdały, ryby (makrela, łosoś), mięsa, podroby i suszone owoce.
Kwas foliowy – również za mało, ale to dość popularna przypadłość. Tu zdecydowanie potrzeba większej ilości zielonych warzyw (brokuły, brukselka, fasolka szparagowa, sałata, szczypiorek, szpinak), pomarańczy, bananów, awokado, pomidorów, warzyw strączkowych (fasola, groch, soczewica, soja), orzechów, pestek i buraków.
Brzmi groźnie? Ale tak nie jest. Z całej tej listy nasuwa się prosty wniosek –  generalnie za mało warzyw, ryb i orzechów.
Udało mi się też podpytać o kolejne pomysły na posiłki lub łączenie produktów co zaowocuje nowymi przepisami już wkrótce.
Jeśli chodzi o treningi – zdecydowanie widać, że nie udaje mi się ćwiczyć każdego dnia, Czasem brakuje mi czasu a czasem sił, choć staram się uskuteczniać jakąkolwiek formę ruchu codziennie. Ale już 4-5 treningów tygodniowo wpisuje się bez problemu w mój rozkład tygodnia i tego zamierzam się trzymać. Do aerobowych ćwiczeń dołożyłam kolejna maszynę czyli orbitrek. I powiem Wam, że po kilkuletniej przerwie tym razem naprawdę spodobał mi się ten trening, Jeśli chodzi o ćwiczenia w domu to nadal jest to Mel B, Ewa Chodakowska i ostanio również Natalia Gacka.
Co dalej? Przede wszystkim nie poddaje się! Na pewno zamierzam wziąć pod uwagę ( a w zasadzie już wzięłam co powoli widać w moich jadłospisach) sugestie i rady Patrycji, mojej siostrzenicy. Do posiłków dokładam większą ilość ryb, orzechów, warzyw, trochę czerwonego mięsa. Zamierzam również ograniczyć ilość sera, bo jednak dalej sporo go zjadam. Będę się starałam używać mniej tłuszczy do smażenia, więcej grillować lub piec. Poza tym zdecydowanie muszę poprawić swoje menu jeśli chodzi o weekendy, to one mogą mocno zwalniać moje postępy. Choć prawda jest taka, że sezon letni w pełni więc ciężko się powstrzymać od zimnego cydru lub lodów. Jakieś przyjemności muszą być!
Zdecydowanie zamierzam utrzymać ilość treningów i kontynuować moją nową fascynację czyli orbitrek.
Kolejny raz podkreślam, że planowanie posiłków z wyprzedzeniem i pojemniki do pracy bardzo ułatwia trzymanie się wyznaczonych sobie zasad. Niestety zajmuje to wszystko sporo czasu ale nikt nie mówił, że będzie łatwo.
Jakieś inne spostrzeżenia? Poza tym całym zamieszaniem z wagą, centymetrami, składnikami odżywczymi itd to przede wszystkim czuję się świetnie. Moje samopoczucie z dnia na dzień poprawia się, mimo, że miewam gorsze dni ze względu na zmęczenie i wołałabym żeby wszystko szło szybciej, to i tak całokształt wychodzi na plus. Dodatkowo dzięki treningom, podczas których słucham muzyki na słuchawkach przypomniałam sobie jak bardzo ją lubię i jak dużą rolę odgrywała ona kiedyś w moim życiu, i to jak bardzo mi jej brakowało. Inną korzyścią są zdrowsze i mocniejsze paznokcie,  silniejsze włosy, coraz ładniejsza cera i poprawiające niepięcie się skóry. To wszystko dzięki zmianie diety, ćwiczeniom i paru magicznym trikom, o których niedługo Wam opowiem.
Ogólnie mówiąc cały wysiłek, który wkładam w to wyzwanie nie idzie na marne.

I to chyba tyle jeśli chodzi o podsumowanie pierwszych 20 dni wyzwania W 80 dni do wakacji. Mam nadzieję, że jesteście ze mną, dopingujecie mnie i sami korzystacie z moich podpowiedzi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz