sobota, 21 marca 2015

Share Week 2015 - 3 blogi, które skradły mój czas :)


Mimo, że jestem "świeżynką" w blogowym świecie to bardzo spodobał mi się pomysł Andrzeja, autora bloga jestkultura.pl który od kilku lat prowadzi akcję SHARE WEEK. Ma ona na celu pokazanie sobie nawzajem blogów i vlogów, które uważamy za interesujące, wartościowe czy inspirujące. Dzięki temu nie tylko my poznajemy nowe, ciekawe osoby i ich twórczość ale i nasi czytelnicy mają okazję poszerzyć listę swoich ulubionych blogów. Zasady zabawy są takie, że dzielimy się z innymi 3 ulubionymi blogami. To mój pierwszy udział w blogowej inicjatywie i mam nadzieję, nie ostatni:)

I tak o to, moją listę otwiera Joanna i jej blog Dziewczyna Informatyka
Autorka bloga motywuje swoimi przepisami oraz postępami w dążeniu do osiągnięcia wymarzonej sylwetki. I uwierzcie mi - robi to naprawdę skutecznie. Jej przepisy są proste w wykonaniu i bardzo smaczne. A jej postępy w walce o coraz zgrabniejsze ciało - wręcz rewelacyjne. Koniecznie musicie odwiedzić jej bloga i zobaczyć efekty na własne oczy!
Drugi blog, to Nat w Londynie. 
Natalia mieszka od kliku lat w Londynie i opowiada o tym co w nim lubi, co kocha a czego nie znosi. Blog podzielony jest na dwie części: Życie w Londynie, gdzie dzieli się z czytelnikiem informacjami, które mogą pomóc odnaleźć się na początku naszej przygody w tym mieście oraz Atrakcje w Londynie, gdzie w bardzo przyjemny sposób opowiada gdzie warto się wybrać lub co ciekawego zobaczyć. Natalię i jej blog cenię za szczerość wypowiedzi na temat życia w tym wspaniałym mieście, które nie zawsze jest tak kolorowe jak by się wydawało.

...
No i na deser, blog, który nie tylko pęka w szwach od ciekawych artykułów ale jest też przesycony świetnym bo często zjadliwym humorem oraz przemyśleniami godnymi...no właśnie chyba tylko samej Matyldy we własnej osobie. Przy niejednym artykule zatrzymałam się na dłużej, przy wielu zaśmiewam się do łez :) Dziękuję, że jesteś Segritta!

Poza ulubionymi blogami chciałam się z Wami podzielić 3 vlogami, do których również dość często zaglądam i uważam za godne polecenia. Są to Kornela, a bit about her life (przeurocza Kornela i jej stylizacje, recenzje kosmetyków oraz zdjęcia z podróży, Agi's Boutique  (Agnieszka i jej bardzo sympatyczny świat, recenzje kosmetyków, Londyńskie perypetie, życie rodzinne i wiele więcej) oraz KatOsu (Kasia, która dzieli się z nami wszystkim co powinnyśmy wiedzieć o kosmetykach, pielęgnacji i makijażu. Jest vlog jest naprawdę inspirujący). 

I to wszystko ode mnie. Mam nadzieję, że uda Wam się znaleźć na tych blogach i vlogach coś dla siebie :) 

niedziela, 15 marca 2015

Sukces mierzony w centymetrach!

Jakiś czas temu pisałam Wam, że wracam do zdrowszego odżywiania się i treningów. Dziś kilka szczegółów.
To co uważam za najważniejsze to regularność, duża ilość ruchu i czas który musimy poświęcić aby przygotować sobie posiłki, które będą odpowiednie do naszego planu. Tylko wtedy opanujemy pokusę w postaci słodkich lub słonych przekąsek, które niestety często skutecznie rujnują nasze plany ;) 
Ważne jest abyśmy nie ważyli się obsesyjnie i nie sprawdzali codziennie czy już udało nam się zgubić kilogramy. Po pierwsze tylko nas to zdenerwuje po drugie dużo bardziej miarodajne jest mierzenie swojego sukcesu w zgubionych centymetrach! Sama to przeszłam w zeszłym roku i wiem, że waga spadała bardzo powoli ale jakie było moje zaskoczenie kiedy bez problemu zmieściłam się w krótkie spodenki sprzed kilku sezonów! 

Podstawowe założenia mojego planu odżywiania to odpowiednia liczba kalorii oraz zastąpienie części produktów innymi. Jest chodzi o kalorie, mam tu ogromną pomoc ze strony mojej siostrzenicy, która szkoli się na dietetyka i ćwiczy na mnie swoją wiedzę. Dzięki temu utworzyła mi podstawowy plan na cały tydzień (złożony z tego co jadam normalnie, taki był warunek) o liczbie kalorii odpowiedniej do mojej wagi, wagi którą chcę osiągnąć oraz ilości wysiłku fizycznego. Do celu jaki chce osiągnąć potrzebuje 1500-1600 kalorii dziennie i optymalnie 4-5 dni treningowych. W zeszłym roku ta metoda zadziałała tak więc i teraz będę się jej trzymać. Nie było łatwo, nie obyło się bez potu i łez ale efekt był więcej niż zadowalający. Teraz nadszedł czas na ciąg dalszy! Jeśli chcecie skorzystać z mojego planu poniżej kilka wskazówek.

Produkty, które zastępuje innymi:
- chleb żytni lub razowy zamiast białego pieczywa,
- olej kokosowy (post) zamiast masła oraz oleju do smażenia (w niektórych przypadkach),
- słodkie przekąski zastępuje orzechami (nie więcej jak 10-15 dziennie),
- majonez zastępuje jogurtem naturalnym, lub dodaję go dla smaku w niewielkiej ilości,
- kilka razy w tygodniu pozwalam sobie na kawałek gorzkiej czekolady (zawierająca powyżej 70% kakao), ponieważ jest zdrowa, opóźnia starzenie i poprawia nastrój.

Dodatkowo ograniczam ilość kawy, do jednej dużej w ciągu dnia. Jeśli chodzi o pozostałe napoje, nie mam z tym większego problemu. Od dawna nie pije napojów słodzonych. Zamiast tego pije wodę nie gazowaną, samą lub z dodatkami (pomarańcza, mięta, ogórek, grejpfrut, truskawki) oraz zioła (rumianek, miętę, melisę, pokrzywę). Na winko pozwalam sobie tylko w weekendy. Jeśli chodzi o makarony, to ich nie zastępuje. Jem białe, bo tylko takie lubię i nie zamierzam z nich rezygnować, natomiast zmniejszam zjadane porcję oraz częstotliwość. Jem więcej warzyw zarówno surowych jak i gotowanych. Ograniczam również ilość sera żółtego oraz parmezanu, mleka i innego tłustego nabiału. Ale pamiętajcie - nie ma sensu jeść serów chudych lub pić mleka 0%, bo wtedy one nie mają nic wspólnego ze zdrowym produktem, który powinien nam dostarczyć odpowiednią ilość wartości odżywczych. Lepiej zjeść mniejsza ilość sera półtłustego i wypić trochę mleka półtłustego (np. do kawy) - będzie i smacznie i zdrowiej. 
Mój jadłospis składa się z 4 posiłków, 1 przekąski, 1 kawy oraz wody i ziół.
Dzień zaczynam od oczyszczającego napoju z cytryną i imbirem, o czym pisałam w poprzednim poście (post). Następnie jem coś co normalnie nazwalibyśmy przekąską - wiem brzmi to dziwnie, ale ponieważ nie jem śniadania zanim wyjdę do pracy to właśnie przekąską rozbudzam swój organizm i metabolizm do życia. W pracy zjadam śniadanie (400-480 kcal), drugie śniadanie (240-320 kcal) oraz lunch (160-240 kcal). Obiad jem wieczorem (480-560 kcal), w domu. Przepisów mam sporo więc jadłospis nie jest monotonny, ale jest w nim kilka stałych punktów. 

Kolejną sprawą są treningi: 2-3 razy siłownia, 2 razy ćwiczenia w domu (albo z Mel B - moje ulubione, albo z Ewą Chodakowską). Więcej o treningach opowiem Wam w kolejnym poście. 

Jeśli podoba Wam się mój sposób na powrót do formy i chcecie ze mną podjąć wyzwanie, już wkrótce pomysły na posiłki, które są zdrowe, smaczne i mieszczą się w określonych powyżej kaloriach. Jeśli tylko macie ochotę - korzystajcie! Wiem jak trudno jest czasem ułożyć taki plan.

I pamiętajcie -  każdemu może się zdarzyć "cheat day" i nie ma co się tym przejmować tylko się nie poddawać i dalej dążyć do wyznaczonego celu.

Ja już zaczęłam swoją walkę a Wy?:)



wtorek, 10 marca 2015

Olej kokosowy - do wszystkiego czy do niczego?

Dziś powiem Wam do czego ja używam słynnego już oleju kokosowego.
Pierwszy raz przeczytałam o nim na blogu Anny Lewandowskiej - healthy plan by ann. Pisała tam o jego rewelacyjnych właściwościach nie tylko dla skóry i włosów ale i dla całego organizmu (tutaj). Zachęcona jej artykułem oraz wieloma dobrymi opiniami postanowiłam spróbować!

Właściwości oleju kokosowego sprawiają, że wspomaga on odchudzanie, działa regenerująco i jest zdrowszy niż masło i inne tłuszcze używane na co dzień w kuchni. Dodatkowo działa antybakteryjnie, wspomaga leczenie przeziębień i wpływa bardzo korzystnie na wygląd naszej skóry.

Jeśli chodzi o olej kokosowy do celów pielęgnacyjnych to ja niestety się zawiodłam. Próbowałam przez kilka tygodni nakładać go na włosy - nie widziałam efektów. Zgodnie z jego antybakteryjnymi właściwościami próbowałam zastosować go do golenia, ale efekt był opłakany. Jeszcze przez wiele dni leczyłam nogi z licznych podrażnień. Również nie widziałam większych rezultatów po zastosowaniu oleju kokosowego na skórki wokół paznokci, czy jako krem do dłoni i stóp.  Nie próbowałam go używać na twarz gdyż cerę mam z zasady problematyczną, więc wolałam nie ryzykować :) No cóż, podejrzewam, że co skóra to inny efekt. Nie ma co narzekać, po prostu nie stosuje go do pielęgnacji.

Ale olej kokosowy w kuchni to już zupełnie inna historia. Jak dla mnie jest odkryciem zeszłego roku i już nie wyobrażam sobie mojej kuchni bez tego produktu. Jest zdrowy a jego przepyszny delikatnie kremowo kokosowy smak i zapach jest dopełnieniem wielu potraw. Równocześnie jego aromat nie jest nachalny więc z powodzeniem można na nim smażyć nie tylko słodkie dania, ale również (jeśli ktoś lubi) mięsa bądź warzywa. Mówimy tu oczywiście o oleju kokosowym nie rafinowanym, tłoczonym na zimno. Tylko taki zachowuje swoje właściwości i nie traci smaku oraz zapachu. Nie używam go oczywiście do wszystkiego ale znalazłam dla niego zastosowanie przy wielu potrawach. Przede wszystkim smażę na nim placuszki bananowe lub jabłkowe i omlety. Dodaję go do ciasteczek owsianych oraz do innych wypieków. Używam go również do duszenia warzyw. Olej kokosowy świetnie nadaje się do smażenia jajecznicy nadając jej niebiańskiego wręcz aromatu. Jest to chyba moje ulubione zastosowanie. No i tak naprawdę, zastąpił mi masło - używam go do smarowania pieczywa.

Widzicie więc, że moje doświadczenia z olejem kokosowym są zarówno złe jak i dobre. Jak dla mnie, w kosmetyce, olej kokosowy nie spełnia żadnego z moich oczekiwań. Natomiast w kuchni...niebo w gębie moi drodzy! 


A jakie są wasze doświadczenia z olejem kokosowym? Podzielcie się ze mną Waszą opinią koniecznie.



niedziela, 8 marca 2015

Jak dobrze zacząć dzień!

Powszechnie wiadomo, że kto rano wstaje temu trzeba podać coś na rozbudzenie :) Bo niby dobrze i zdrowo jest wstawać wcześnie ale wymaga to trochę wysiłku i przyzwyczajenia. Trzeba też znaleźć coś, co nam te poranki ułatwi. Jak dla mnie świetnym rozwiązaniem jest bardzo prosta mikstura: woda, cytryna i imbir. Nie tylko jest pyszna ale ma też bardzo pozytywne działanie a to wszystko dzięki połączeniu odpowiednich składników:

- Woda wypita krótko po przebudzeniu pozwala na oczyszczenie organizmu z pozostałych toksyn oraz przyspieszenie metabolizmu.

- Cytryna, dzięki swoim właściwościom również oczyszcza organizm oraz pobudza metabolizm. Dzięki witaminie C wpływa na poprawę odporności naszego organizmu. Ma również bardzo dobry wpływ na jakość paznokci, włosów oraz zapobiega przedwczesnemu starzeniu się skóry. Niby zwykła cytryna a to dopiero kilka z wielu jej wspaniałych cech.

- Imbir również wspomaga pracę naszego metabolizmu, ma właściwości rozgrzewające oraz wspomaga nasz układ odpornościowy.

A tak ja przygotowuję swój poranny napój:
Wieczorem zalewam kilka plastrów świeżego imbiru ciepłą wodą (pół kubka), przykrywam talerzykiem i zostawiam na noc. Rano dodaję świeżo wyciśnięty sok z połowy cytryny oraz dopełniam kubek gorącą wodą. Wypijam go na ciepło, małymi łyczkami, podczas rannych przygotowań. 

Napój ma zbawienny wpływ na oczyszczenie organizmu z toksyn, poprawę naszego układ u odpornościowego oraz na pomoc w walce ze zbędnym tłuszczykiem, poprawia stan skóry, włosów i paznokci. Poza tym ma jeszcze jedną, bardzo ważną cechę - rewelacyjnie działa na poprawę nastroju i daje kopa energetycznego a to bardzo ważne o wczesnej godzinie. 

Chyba nie muszę już dłużej Was namawiać. Stosujcie tą metodę codziennie rano a same przekonacie się, że to naprawdę świetny pomysł na rozpoczęcie dnia. Dzięki temu nawet o wczesnej godzinie (ja wstaję o 5) czuję się świeża i pełna energii!


A jakie są Wasze sposoby na dobry początek dnia?