czwartek, 16 października 2014

O tęsknocie słów kilka czyli ciemna strona emigracji

Wyjazd do Anglii był świadomym wyborem. Z każdym kolejnym miesiącem upewniam się, że był on słuszny i uzasadniony. Niestety, brak rodziny doskwiera bardzo i jak zwykle po kolejnym spotkaniu, nie mogę przez kilka dni dojść do siebie.
Ale po kolei...
Kilka dni temu wróciliśmy z 4 dniowego, intensywnego pobytu w Polsce. W ciągu tego krótkiego czasu zdążyliśmy być i w Sanoku i w Warszawie. Udało nam się spotkać z dużą częścią naszych rodzin. Te spotkania zawsze są tak samo wesołe jak i smutne. Nie zdążymy się sobą nacieszyć a już musimy się żegnać, do kolejnego razu. Zastanawiam się jak to możliwe, że znowu nie będę ich widzieć kilka miesięcy? Czy te krótkie wypady kilka razy w roku , które pochłaniają nie małe koszty i sporo energii mają sens? Czy to że będziemy wpadać do nich na dwa - trzy dni, dezorganizować im ich poukładane życie swoją wizytą coś zmieni? Czy mamy szansę na podtrzymanie więzi, która wcześniej mocno nas łączyła? Zawsze mam nie małe wyrzuty sumienia, że wpadamy do nich na chwilę, wymagamy ciągłej uwagi bo przecież czasu mało, i zaraz znikamy. Wiem też, że nie udaje nam się poświęcić tyle czasu ile byśmy chcieli dla każdego z osobna, podczas takiego pobytu. Jesteśmy ogromnie wdzięczni, że oni poświęcają tyle energii na to, aby nam ten czas zorganizować najlepiej jak się da.

Takie myśli mam zawsze po powrocie z Polski, nie opuszczają mnie one przez kilka dni.
Zawsze też, dochodzę do tego samego, jednego wniosku - WARTO! Jestem pewna, że jeśli tą więź będziemy pielęgnować, ona przetrwa.
Perspektywa kolejnej wizyty i spotkania z naszymi rodzinami jest dla nas ogromną radością. Prawda - wprowadzamy trochę zamieszania ale myślę, że oni też chcą i potrzebują naszych wizyt. Omija nas większość imprez rodzinnych ale gdy tylko jesteśmy również udaje się zgromadzić wszystkich przy stole.
Oprócz spotkań, udaje nam się utrzymywać kontakt (Skype, maile, komunikatory) ze sobą na tyle, że jesteśmy stale obecni w swoim życiu. 

Mam nadzieję, że nigdy nie nastąpi taki moment, że nie będziemy już czuli potrzeby utrzymywania bliskich relacji z rodzinami. Wierzę, że ten Skype będzie dzwonił dalej, że wiadomości będą świeże, a ja pełna zapału będę wyszukiwała dobre oferty lotnicze. 

Czy tylko ja mam takie odczucia? Nie sądzę. Myślę, że wiele osób, czuje się rozdarte żyjąc w innym kraju,  z dala od rodziny. I choćby nie wiem jak to nowe życie było cudowne nadal odczuwamy chęć uczestniczenia w tym co dzieje się u naszych bliskich.
Wiem też, że są tacy, którzy takiej potrzeby nie odczuwają.
Pozostaje mieć nadzieję, że My dwoje nigdy do tej części należeć nie będziemy.


Z pozdrowieniami dla naszych najbliższych :)


2 komentarze:

  1. Zawsze po powrocie z Polski nie mogę dojść do siebie. Z rodzinką zawsze jest głośno, wesoło :) . Po powrocie do Anglii zostaje tylko tęsknota i czekanie na następny urlop. Znajomi z pracy często pytają ,,Po co Wy jeździcie do tej Polski? Przecież za te pieniądze możecie pojechać na wakacje do egzotycznych krajów,, . Sorry...ale wolę posiedzieć z dziadkami (których niedługo może zabraknąć) niż wygrzewać tyłek na jakiejś ciepłej plaży.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze, że teraz jest też dużo możliwości kontaktu poza odwiedzinami i możemy być z bliskimi na bieżąco :) Od nas samych zależy, jak stosunki z rodziną będą wyglądać kiedy mieszka się w innym kraju.

    OdpowiedzUsuń