Mimo, że w Londynie ciężkim zim nie ma i wbrew pozorom szarych dni jest bardzo mało to i tak po okresie świątecznym, z niecierpliwością wyczekuję choćby pierwszych oznak wiosny.
Ale dopóki za oknem wiosna przeplata się z zimą to próbuję własnymi siłami nastrój wiosenny przywołać.
Oto kilka moich sposobów:
Więcej warzyw pojawia się na naszym stole.
Jeśli tylko wyjdzie słońce w weekend, wybieram się na spacer, choćby na kilka minut. Ładowanie akumulatorów dzięki promieniom słońca to u mnie podstawa.
Maluję paznokcie na wiosenne kolory, dziwne, ale naprawdę poprawia to nastrój.
Mam też nowy, choć już stały, zwyczaj. Są to świeże kwiaty w wazonie ( w zasadzie w szklance, bo wazonu się jeszcze nie dorobiłam ;) ) Kwiaty trafiają też na nasze stoliki nocne, w sypialni. Mała, tania rzecz a sprawia, że cały dom wygląda inaczej.
Powoli też gromadzę wiosenne gadżety, które już niedługo będą w użyciu.
Poza tym przestaję powoli używać zapachowych świec na rzecz zapachu kwiatów i świeżego, choć jeszcze często mroźnego, powietrza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz